relacje z XVI sp?

14.05.08

Po t?tni?cych ?yciem portach, jakimi by?y La Valletta na Malcie i Syrakuzy na Sycylii, rzucili?my kotwic? przy spokojnych (z pozoru) Wyspach Liparyjskich. Mieszka tam niewiele osób, a wyspy otoczone s? przez dwa nadal czynne wulkany: Stromboli i Vulcano.

Dzie? po przyp?yni?ciu kapitan, we w?asnej osobie, przewióz? nas pontonem z Pogorii na l?d. Od razu wyczuli?my nieprzyjemny zapach siarki, lub – jak kto woli – zgni?ego jajka (Shrek móg?by? nas ostrzega? :)). Droga do krateru nie by?a stroma, ale ze wzgl?du na ?wirowe pod?o?e sz?o si? trudno. Po oko?o godzinnym marszu dotarli?my na miejsce. Krater by? du?y. Dooko?a unosi?y si? opary siarki. Ten widok wzbudzi? spory respekt. Wspi?li?my si? na najwy?szy szczyt otaczaj?cy krater Vulcano. Z tego miejsca Pogoria wygl?da?a imponuj?co. Jednocze?nie sprawia?a jednak wra?enie malutkiej ?upinki na wielkim morzu. Z Vulcano by?o te? wida? niemal ca?? wysp?. Zdawa?o si?, ?e czas zatrzyma? si? tam w miejscu (a serce me wali?o - nie wiem czy z mi?o?ci, do morza oczywi?cie - czy z powodu l?ku wysoko?ci i przera?enia).

Zej?cie z wulkanu kosztowa?o nas mniej wysi?ku, co zdecydowa?o o szybszym tempie w?drówki. Po dotarciu na nabrze?e ponownie na Pogorii znale?li?my si? dzi?ki kapitanowi, który z wdzi?kiem kierowa? pontonem zalewaj?c niektórych falami. Zdobycie wulkanu wspominam bardzo pozytywnie, teraz czekam na Kilimand?aro….

Po po?udniu nast?pi? ci?g dalszy atrakcji. Pocz?tkowo mieli?my jecha? na pla??, jednak w ko?cowym efekcie to pla?a „przysz?a” do nas. Kapitan pozwoli? nam skaka? z burty Pogorii do morza. Pomimo stosunkowo niskiej temperatury wody jak i powietrza wielu z nas odwa?y?o si? na k?piel. Przed wej?ciem Bolu? polewa? nas zimn? wod?, co mia?o zmniejszy? szok po wyskoczeniu za burt?. Jednak nawet z tak gruntown? zapraw? wi?kszo?? prze?y?a lekki szok termiczny. Mimo to - zobaczy? roze?miane twarze w wodzie – bezcenne. Zabawa by?a fantastyczna.

Wczesnym wieczorem z ?alem opu?cili?my przepi?kne wyspy Liparyjskie. Smutek wielu osób z pewno?ci? ukoi?o prze?wiadczenie o tym, ?e wraz z wyp?yni?ciem na morze czekaj? nas nowe wspania?e przygody.

Ewa Siewarga


XVI SP?

XVI SP?

XVI SP?



08.05.08

Malta

Morze. Wyobra?cie sobie bezkres wody ograniczonej jedynie horyzontem. Przez tydzie?, od momentu wyp?yni?cia z Imperii by?a dla nas ca?ym ?wiatem. Rankiem dnia siódmego jednostajno?? linii widnokr?gu zosta?a zak?ócona na pocz?tku zamglonym, a pó?niej coraz ostrzejszym zarysem l?du. To w?a?nie Malta. Ta ma?a wyspa by?a pierwszym celem na trasie naszego rejsu. Wita?a nas ostrymi skalistymi brzegami, zatokami zagubionymi w cieniu i kolorami spalonymi s?o?cem. Gdzie? w jednej z tych zatok dane nam by?o po raz pierwszy od tygodnia postawi? stop? na sta?ym gruncie przy okazji wieczornej wyprawy k?pielowej.

Po tak d?ugim czasie sp?dzonym na wodzie nogi przystosowuj? si? do niestabilno?ci pod?o?a, które nieustannie ucieka spod nóg, niewa?ne jak usilnie jest przywo?ywane z powrotem. Dlatego te? ponowne zetkni?cie si? z l?dem wywo?a?o u nas wra?enie bujania si? ca?ego ?wiata wokó? nas. Ratunku od tego przera?aj?cego kontrastu – falowania l?du i przekonania ?e powinien by? stabilny – szukali?my wbiegaj?c do morza, które ogrzewane jedynie ?wiat?em gwiazd by?o – delikatnie mówi?c – rze?kie.

Nast?pny dzie? rozpocz?? si? okrzyku zdumienia na widok morza przesuwaj?cego si? za szyb? bulaju w mesie-p?yniemy!, to nie halucynacje wywo?ane niedostatkiem snu. wyci?gneli?my kotwic? i zacz?li?my porusza? si? w stron? Valletty, stolicy Malty. To pi?kne miasto by?o wypatrywane z niecierpliwo?ci? – jednak nie ze wzgl?du na jego walory turystyczne, lecz na sklepy pe?ne czekolady i owoców. Nasze ?akomstwo zosta?o powstrzymane, gdy tylko zauwa?yli?my pierwsze zabudowania stolicy, pocz?tkowo wygl?daj?ce jak kolejne ??obienia w skale.

Valletta, a zw?aszcza port, sprawia niesamowite wra?enie. Wygl?da jak antyczne, wyludnione miasto wykute w kamieniu, z oczodo?ami okien i z?bami palm. Jego architektura zosta?a ukszta?towana pod k?tem pe?nienia funkcji obronnej, wi?c nadbrze?e okala?y pot??ne mury i wie?yczki.

Oszo?omieni widokiem, zacumowali?my nasz? malutk? Pogori? przy pasa?erskim statku-gigancie i ruszyli?my na rekonesans. Zag??biaj?c si? coraz bardziej w najstarsz? cz??? miasta, uderzy?a mnie pustka panuj?ca na ulicach – przez d?u?szy czas nie spotkali?my ?ywej duszy, id?c ciasnymi uliczkami, których niesamowity klimat przywodzi? na my?l mieszank? Hiszpanii i Azji – pi?kne balkony, wyblak?e kolory budynków i po?udniowe s?o?ce uwypuklaj?ce odpadaj?ce tynki i ?mieci le??ce na drogach. Spaceruj?c, dotarli?my na g?ówny deptak gdzie wszelkie nasze obawy dotycz?ce braku ludzi na Malcie zosta?y rozwiane. Ludzie – tury?ci i Malta?czycy – byli i mieli si? dobrze, przechadzaj?c si? mi?dzy dekoracjami jak z chi?skiego karnawa?u. Id?c dalej, natkn?li?my si? z kolei na orkiestr? d?t?, otoczon? korowodem dzieci bawi?cych si? kolorowymi balonami. Towarzyszyli?my muzykom w ich spacerze po Valletcie, zatrzymuj?c si? w ko?cu pod ko?cio?em ozdobionym choinkowymi lampkami. W atmosferze zabawy, zrzucania balonów z balkonów i ludzi ta?cz?cych w strugach papieru z niszczarki odezwa?y si? ko?cielne dzwony i ze ?wi?tyni zacz??a wysuwa? si? na ramionach zakonników figura papie?a przydeptuj?cego papie?a przydeptuj?cego cz?owieka, która ruszy?a dalej z korowodem. Lecz dla nas czas sie nie zatrzyma?, godzina powrotu na ?aglowiec nadesz?a, wi?c, co prawda oci?gaj?c si?, ruszyli?my z powrotem na pok?ad naszego p?ywaj?cego domu.

Nazajutrz udali?my si? na zwiedzanie Malty pod k?tem historycznym – bo przecie? wiadomo ?e grupa nastolatków zwiedzaj?c miasto nie zwraca uwagi na pami?tkowe tablice, tylko na drogowskazy prowadz?ce do najbli?szego McDonalda. Poznali?my w pigu?ce histori? Malty w czasie II Wojny ?wiatowej, siedz?c w ulubionym ogrodzie królowej El?biety, wys?uchali?my wyk?adu o kawalerach Malta?skich przed star?, portugalsk? tawern?, podziwiali?my wn?trze katedry dekorowanej przez Caravaggia. Potem, nasze umys?y przepe?nione informacji wsiad?y do autobusu jad?cego do jednej z dwóch piaszczystych pla? w obr?bie Valetty. Woda – jak zwyk?e – rze?ka, ale rozgrzali?my si? organizuj?c konkurs na naj?adniejszy zamek z piasku.

I tak min? dzie? drugi, przynosz?c ze sob? trzeci, czyli ju? Wtorek. Wychodz?c na apel, pó?przytomni, wylewali?my okrzyki zdziwienia widz?c stoj?cych tu? za ruf? pasa?erski statek – bydl?, odwracaj?c si? powtarzali?my okrzyk widz?c drugi tu? za bukszprytem. Nagle dumna Pogoria, dumna smuk?a i góruj?ca, zacz??a wygl?da? ?miesznie ma?a. Zadziwiaj?ce, ?e na ten dzie? nie zaplanowali?my nic innego oprócz wyj?cia z portu. Ostatnie spojrzenie na wykute w skale miasto, z jego chi?skim karnawa?em, orkiestr? d?t? i lodami co pi?? minut. Odp?yn?li?my dostojnie pozostawiaj?c Malta?czykom wspomnienie Pogorii stawiaj?c na raz wszystkie ?agle rejowe.


Zmagania wacht!!!!!

Punktualnie o 17.00 odby?a si? zbiórka, podczas której kapitan wyja?ni? zasady obowi?zuj?ce uczestników zabawy. Pierwsza konkurencja by?a stosunkowo ?atwa: zaplatanie lin w warkocz przez trzy osoby. Zwyci??y?a wachta III (nasza!). Drugie miejsce zaj??a wachta I, potem by?a wachta IV i II. Tego samego dnia odby?o si? jeszcze jedno starcie: nape?nianie wiaderka wod? do wyznaczonego poziomu, za pomoc? ma?ych pojemniczków po jogurcie i butelek. Pomimo tego, ?e wszyscy byli mokrzy, zgodnie pogratulowano wachcie I (zwyci?zkiej) i zauwa?ono, ?e po?wi?cenie wachty II, która przegra?a, nie by?o bez znaczenia.

Nast?pnego dnia mia?y miejsce kolejne dwa zadania. Pierwsze z nich nosi?o tajemnicz? nazw? "taczki". Polega?o na utworzeniu z dwóch osób "konstrukcji", w której jedna osoba stoi na r?kach, a druga trzyma j? za nogi i prowadzi wyznaczon? tras?. W tym zadaniu bezkonkurencyjna okaza?a si? wachta I, najs?absza za? wachta II.

Kolejne zadanie by?o zwi?zane ze szlifowaniem, którego wi?kszo?? za?ogi mai?a ju? serdecznie dosy?. Polega?o na oczyszczeniu wybranego drewienka tak, aby nie by?o wida? napisu, który zosta? na nim umieszczony. Pomimo za?artej walki niemo?liwe okaza?o si? wy?onienie zwyci?zcy. Wszystkie wachty otrzyma?y po pi?? punktów.

Ju? na pocz?tku rejsu by?o wiadomo, ?e niezb?dna b?dzie znajomo?? wszystkich lin. Za?oga sta?a postanowi?a sprawdzi? nasz? wiedz?, urz?dzaj?c konkurencj?, polegaj?c? na tym, ?e ka?dy cz?onek wachty po wylosowaniu karteczki z nazw? linki, z magicznego wora, podchodzi? do niej, udowadniaj?c w ten sposób znajomo?? rozmieszczenia lin na pok?adzie. Wygra?a niezast?piona wachta I. Wachta III pechowo znalaz?a si? na ostatnim miejscu, cho? wszyscy perfekcyjnie opanowali nazwy lin. Nawet najlepszym zdarzaj? si? potkni?cia...

Ostatnim zadaniem, które musia?y wykona? wachty, by?a konkurencja z wykorzystaniem ko?a ratunkowego. Nale?a?o ustawi? si? w rz?dzie i podawa? ko?o osobom stoj?cym za nami, na ró?ne sposoby. Zacz?li?my powoli przyzwyczaja? si? do tego, ?e zwyci?zcami zostaj? cz?onkowie wachty I, którzy i tym razem nie zawiedli. Mimo wszystko jeste?my ?wiadomi, ?e los bywa przewrotny i wszystko mo?e ulec zmianie.

06.05.08

Reje – przyjemno?? kontra strach

Wchodzenie na reje to zapewne jedna z najbardziej niecodziennych i emocjonuj?cych czynno?ci, z jak? przychodzi zmierzy? si? za?odze naszej pi?knej „Pogorii”. Postanowi?y?my zebra? opinie i wra?enia na ten temat zarówno od debiutantów, jak i za?ogi sta?ej, która ma w tej kwestii ogromne do?wiadczenie.

Najpierw zapyta?y?my o odczucia jedn? z uczestniczek XVI „Szko?y pod ?aglami”, dla której jest to pierwszy rejs.

- Czy od pocz?tku zamierza?a? zmierzy? si? ze strachem i wysoko?ci?, aby spojrze? na pok?ad z perspektywy rei?

- To jasne. Od pocz?tku wiedzia?am, ?e chc? wej?? na reje – to przecie? niesamowita przygoda i niepowtarzalne do?wiadczenie.

- I w ogóle nie odczuwa?a? strachu?

- To ju? zupe?nie inna sprawa. Na pocz?tku mia?am w?tpliwo?ci, czy uda mi si? wej??. Obawia?am si? przede wszystkim przechodzenia na platform?. Jednak ju? po pierwszym wej?ciu przekona?am si?, ?e to wcale nie by?o takie straszne.

- Ile razy wdrapa?a? si? ju? na gór??

- Niestety dopiero dwa, ale to dopiero pocz?tek tej zabawy. Na pewno przy kolejnej okazji wejd? znowu.

Kolejn? osob?, która zechcia?a opowiedzie? nam o swoich do?wiadczeniach zwi?zanych z rejami jest jeden ze starszych wacht. Dla niego jest to drugi rejs na Pogorii.

- Czy przed pierwszym rejsem zamierza?e? wej?? na reje?

- Tak, poniewa? wiedzia?em, ?e to jedna z g?ównych atrakcji rejsów na Pogorii.

- Ba?e? si??

- Za pierwszym razem troch? si? ba?em, ale potem by?a to czysta przyjemno??, gdy widzia?em te domy jak zapa?ki i ludzi jak mrówki.

- Ile razy by?e? ju? „u góry”?

- Kilkana?cie.

- Czy zdarzy?a si? tam jaka? wyj?tkowa sytuacja?

- Tak, pewnego razu, gdy zaklinowa? nam si? bramsel i brasowano nas na rejach. Poczu?em si? wtedy prawdziwie wolnym cz?owiekiem.

- Czy zdarzy?o Ci si? wchodzi? na reje w trudnych warunkach?

- Tak, raz by?o strasznie gor?co;)

Wszyscy dotychczasowi rozmówcy maj? niewielkie do?wiadczenie we wspinaniu si? na reje. Kolejna osob?, która zechcia?a z nami porozmawia? jest bosman Sieniu, który porusza si? nad pok?adem z niewyobra?aln? wr?cz swobod?.

- Witamy bosmanie! Bardzo ciekawi nas jak zacz??a si? Twoja przygoda z rejami. Kiedy pierwszy raz wszed?e? na maszt?

- Z tego, co pami?tam w czerwcu 2005 roku na Pogorii.

- Ba?e? si??

-Nie.

- Jaka sytuacja zwi?zana z rejami by?a najbardziej niebezpieczna w Twojej karierze?

- Nie by?o takiej. Nigdy nie postrzega?em pracy na rejach jako czego? niebezpiecznego.

- Lubisz pracowa? na Pogorii?

- Si.

- Interesuje nas jeszcze jedna kwestia. Ile razy by?e? na maszcie?

- My?l?, ?e mo?na to liczy? w setkach bior?c pod uwag? ka?de wej?cie. Zdarza?y si? dni, kiedy wchodzi?em 10-12 razy dziennie.

Wchodzenie na reje nie nale?y do obowi?zków uczniów „Szko?y pod ?aglami”, jednak prawie ka?dy, chocia? raz stara si? pokona? w?asne s?abo?ci i spojrze? na pok?ad z góry. Jedni po takiej próbie odczuwaj? wzmo?on? ch?? do zrobienia tego ponownie i niecierpliwie wyczekuj? momentu, gdy b?d? mogli powtórzy? ten wyczyn. Inni rezygnuj?, ale pozostaje im satysfakcja, a w pami?ci nietuzinkowy widok, który rozpo?ciera si? z wysoko?ci. Bosman nale?y jednak do tej grupy ludzi, dla których skakanie na wysoko?ciach nale?y do obowi?zków. Nie przera?a go to jednak ani troch?. Porusza si? nad pok?adem z niezwyk?? swobod? i sprawno?ci?, czym wzbudza niew?tpliwy podziw w?ród reszty za?ogi.

Karolina Bucze? i Ola Przybysz


Od bieguna do bieguna

Dnia 28.04 mia?o miejsce najwa?niejsze wydarzenie kulturalne z dotychczasowych, które oby?y si? w czasie naszego rejsu na Pogorii. Dzi?ki uprzejmo?ci oficera wachtowego Bolusia, mogli?my zobaczy? pocz?tek najbardziej poruszaj?cego serialu dokumentalnego w historii BBC. Doskona?e uj?cia zaprz?tn??y nasz? uwag? na d?ugie godziny. Przejmuj?ce historie pingwinów, nied?wiedzi, s?oni i innych zachwycaj?cych zwierz?t poruszy?y nas do g??bi. Najwa?niejsze momenty akcji podkre?la?a ?wietnie dobrana muzyka. G?ówny w?tek fabularny by? zr?cznie prowadzony przez barwny g?os lektora. Podsumowuj?c, film zosta? przyj?ty nadspodziewanie dobrze. Naszym zdaniem pokaz ten by? ?wietnym pomys?em i nie mo?emy doczeka? si? nast?pnych odcinków.

Janek Ladzi?ski, Kacper ?y?ka


?witówka

Dnia 28 kwietnia Pogoria znajdowa?a si? w pobli?u Korsyki. Wachta III musia?a w?o?y? ciep?e ubrania i o godzinie 0400 stawi? si? na pok?adzie. Czeka?a na nas wachta nawigacyjna, która z powodu swojej godziny nazywana jest równie? „?witówk?”. Pomimo spokojnego pocz?tku i podzielenia cz?onków wachty na stanowiska – w nawigacyjnej, za ko?em sterowym oraz na oku, szybko okaza?o si?, ?e nie b?d? to ich jedyne obowi?zki. Oko?o godziny 0530 z powodu zmiennego wiatru konieczne by?o wybranie foka, foksztaksla i grotsztaksla. By? to dopiero trzeci dzie? na ?aglowcu, ale z drobn? pomoc? oficera, dzia?a przy ?aglach posz?y bardzo sprawnie. Pó?niej nast?pi? powrót na pozycje. Zaraz jednak okaza?o si?, ?e by?o to tylko cisz? przed burz?. Na dwie godziny przed zako?czeniem wachty rozpocz??o si?, bowiem wielkie sprz?tanie obejmuj?ce szorowanie pok?adu i nadbudówek, buchtowanie lin i mycie waterwajsów. Przed?u?aj?ca si? praca obudzi?a ze snu bosmana, który po obejrzeniu wyników czyszczenia strasznie na wszystkich nakrzycza?, a w przyp?ywie dobroci nakaza? budzenie go przed ka?dym nast?pnym sprz?taniem pok?adu. Po zako?czeniu wachty, czyli dopiero po apelu mogli?my wreszcie uda? si? na ?niadanie, nuc?c po drodze szant? zawieraj?c? s?owa: „Na pok?adzie od rana ci?gle s?ycha? bosmana, co bez przerwy potwór si? drze...”. Podczas owego ?niadania byli?my ma?o rozmowni, poniewa? ka?dy przygotowywa? si? psychicznie do kolejnej wachty... bosma?skiej, która mia?a si? zacz?? ju? za godzin?.

Sylwia Podniesi?ska, Adam Wo?


C/ Cook

Wywiad z cookiem Pogorii S?awomirem Matejczukiem, który na ?aglowcu jest nowym kucharzem, ma 30 lat, a swoj? prac? tutaj zacz?? miesi?c temu. Rozlu?niony siedzi na ?awce na rufie w swoich kucharskich, kraciastych spodniach i okularach, w których odbijaj? si? z?otoczerwone promienie zachodz?cego s?o?ca. Nie przera?a go widok dyktafonu i grupy s?uchaczy gotowych zanotowa? ka?de jego s?owo.

- Czy lubi Pan prac? na Pogorii?

- Nie narzekam. – odpowiada rado?nie.

- A mia? Pan wcze?niej do czynienia z ?eglarstwem?

- P?ywa?em we flocie handlowej, ale nie zaliczy?bym tego do ?eglarstwa.

- Czemu akurat na Pogorii?

- Przypadkiem, o Pogorii dowiedzia?em si? od kolegi.

- Czy na l?dzie pracuje Pan równie? jako kucharz? Gdzie?

- Tak, pracowa?em jako kucharz w kilku restauracjach i w tzw. ?ywieniu zbiorowym, czyli jako kucharz w szkole. To by?a praca bardzo podobna do tej na Pogorii, tylko ?e gotowa?em dla wi?kszej ilo?ci osób (oko?o 200). Kucharzy te? by?o wi?cej.

- Jak wygl?da przeci?tny dzie? kucharza na Pogorii?

- Wstaj? o 5.30 ?eby przygotowa? ?niadanie. Przed 7.00 pojawia si? wachta kambuzowa. Wtedy praktycznie jest juz niewiele do zrobienia. – ogólny ?miech, wszyscy do?wiadczyli wachty kambuzowej. Nikt nie nazwa?by wytarcia blisko sze??dziesi?ciu talerzy, dwukrotnie wi?kszej ilo?ci sztu?ców i oko?o trzydziestu kubków niewielk? ilo?ci? pracy. – Pó?niej jest apel, po którym mam oko?o godziny czasu wolnego. Nast?pnie rozpoczynam przygotowywanie obiadu. W zale?no?ci od tego jakie dania zaplanuj? poda?, na ich przygotowanie musze po?wi?ci? mniej lub wi?cej czasu. Pó?niej, mniej wi?cej oko?o godziny 16.00 zaczynam przygotowywa? kolacj?. Teraz na przyk?ad, kolacja przygotowuje si? sama.

- Jakie s? najmniej przyjemne obowi?zki kucharza?

- Obieranie ziemniaków i zmywanie przypalonych garów. Dlatego w?a?nie czasem praca na Pogorii wydaje mi si? przyjemniejsza, bo w tych czynno?ciach mo?e mi pomóc wachta kambuzowa.

- A co w pracy kucharza jest najprzyjemniejsze?

- Chyba dla ka?dego kucharza najprzyjemniejsze jest jak wszystko wszystkim smakuje.

- Jakie jest Pana ulubione danie?

- To trudne pytanie. Hmm... Chyba wybra?bym szparagi. Parzy si? je we wrz?tku i podaje z ?ososiem. Wszystko jest przybrane zio?ami. Jest to danie proste, smaczne i ?adnie wygl?da na talerzu.

- W jakie produkty zaopatrzona jest Pogoria, czy ma Pan na to wp?yw i jak to si? odbywa?

- Wszystko co zamawiam przyje?d?a autokarami z za?og?. Na statku musz? znajdowa? si? wszystkie potrzebne produkty. Mam okre?lony limit pieni??ny, w ramach którego sam wybieram co trzeba kupi?.

- Czy podoba si? Panu strój kucharza Pogorii?

- Je?li mam by? szczery to ?rednio. Miewa?em lepsze stroje. Przywioz?em na przyk?ad ze sob? tak? kucharsk?, bia?? bluz? z guzikami, któr? bardzo lubi?, ale tutaj nie nosz? jej na co dzie?. Zak?adam tylko na specjalne okazje, na przyk?ad na po?egnanie ko?cz?cej rejs za?ogi. Zwykle do pogoriowych kraciastych spodni nosz? zwyk?e T-shirty.

- Czy jest jakie? wydarzenie, które szczególnie zapad?o Panu w pami?? podczas rejsów Pogori??

- Podczas drugiego rejsu wyp?yn?li?my rano z portu. Jak co dzie? zacz??em przygotowywa? obiad. W mi?dzy czasie zacz??o wia? i zrobi?y si? spore fale. Na obiad, który tak pieczo?owicie przyrz?dzi?em, dotar?o oprócz za?ogi sta?ej i oficerów zaledwie kilka osób...

- To smutne. – Zuzi Kolanowskiej nap?yn??y ?zy do oczu.

- I wtedy by?o mi naprawd? przykro.

- OOooo....

- Czy zawsze chcia? Pan zosta? kucharzem?

- Gdyby da?o si? cofn?? czas, to nie wiem czy dzisiaj by?bym kucharzem. Wtedy kiedy ja ko?czy?em podstawówk? niewiele by?o zawodów, które mnie interesowa?y, a w domu zawsze pomaga?em mamie w gotowaniu. I los si? tak jako? potoczy?...

- Dzi?kujemy bardzo za po?wi?cenie nam chwili wolnego czasu, którego na Pogorii nam wszystkim brakuje.

- Ja równie? dzi?kuj?. By?o mi bardzo mi?o.


Ola Starzy?ska i Julia K?kolewska

Zabójstwa na Pogorii

W dniu dzisiejszym na pok?adzie Pogorii dosz?o do paru zabójstw pope?nionych w szeregach za?ogantów. Zarówno narz?dzia zbrodni, miejsca, jak i osoby zaanga?owane by?y przypadkowe. Jak do tego dosz?o?

Z samego ranka Hania og?osi?a i zainicjowa?a now? form? aktywno?ci na naszym ?aglowcu. „Zabijanie” – nazwa tej zabawy nie powinna i nie jest traktowana dos?ownie. Tak naprawd? g?ównym celem jest sprowokowanie sytuacji do zabójstwa. Ka?dy cz?onek za?ogi, drog? losowania, dosta? wytyczne do swojego zadania.

Osoba, miejsce i narz?dzie zbrodni – z trzech kopert ka?dy za?ogant (zarówno uczniowie, oficerowie, ale tak?e kapitan i za?oga sta?a) wylosowa? trzy karteczki. W ten sposób stali?my si? potencjalnymi ofiarami.

Zabójstw mo?na by?o dokonywa? od obiadu. Pierwsze morderstwa dokona?y si? w przeci?gu parudziesi?ciu minut. Niektóre sytuacje by?y ?miesznie proste, gdy? np. osoba wyznaczona do zabicia w kuchni, akurat odbywa?a wacht? kambuzow?.

Ciekawsze by?y narz?dzia zbrodni. Niektórych nie mo?na by?o nosi? przy sobie bez wzbudzania podejrze?. Iwan dorwa? szufelk? w ostatniej chwili by w zej?ciówce rufowej dopa?? Honorat?. Nie nacieszy? si? d?ugo swym zwyci?stwem, bo po udaniu si? do toalety zgin?? od g??bokiego talerza Fischy.

Po zabiciu kogo? morderca zabiera? zlecenie ofiary. Aby kogo? dopa?? nale?a?o by? z nim na osobno?ci. Par? sytuacji z losowania by?o bardzo abstrakcyjnymi. Nie mog? zdradzi?, o które chodzi?o, ale osoby spod pok?adu na bukszprycie?

Niektóre zabójstwa by?y wybitnie perfidne, chciwe i podst?pne. Gdy Miko?aj dzielnie s?u?y? naszej barkentynie na stanowisku obserwatora i pomaga? Adamowi z linami, Karolina wykorzysta?a niecnie jego skupienie na obowi?zkach. Zaci?gn??a go pod liny na dziobie i tam zad?ga?a go obieraczk? do ziemniaków. Po dokonaniu zabójstwa uciek?a, ?wiadoma swojego niehonorowego czynu.

Teraz wszyscy boj? si? zosta? sami, ogl?daj? si? za plecy i podejrzliwie patrz? na beztrosko podchodz?cych za?ogantów. Jednocze?nie w kojach chowaj? i ostrza swe narz?dzia zbrodni.


Agata ?elechowska i Miko?aj Wawrzyniak



XVI SP?

XVI SP?

XVI SP?

XVI SP?

XVI SP?

XVI SP?
XVI SP?

XVI SP?

25.04.08


Dzi? spod hali Torwaru w Warszawie wyruszy?a za?oga XVI Szko?y pod ?aglami. Autokar spodziewany jest w Imperii jutro, w godzinach popo?udniowych.