relacje z xv sp?
Koniec, a mo?e pocz?tek?
01.03.2008
Dzisiaj, wcze?nie rano, uczniowie i kadra XIV Szko?y pod ?aglami szcz??liwie wyl?dowali na lotnisku Kraków Balice.
Szko?a odwiedzi?a Lizbon?, Gibraltar, Vulcano, Syrakuzy, Iraklion, Santorini, Serifos, Kithnos i Ateny.
W ci?gu miesi?ca przebyli?my wspólnie 2329 mil morskich, z ka?d? mil? poznaj?c coraz lepiej swoje zalety i wady, mocne strony i s?abo?ci, ucz?c si? od siebie nawzajem i nawi?zuj?c przyja?nie.
Mamy nadziej?, ?e b?dzie to dla Was pocz?tek nowego rozdzia?u, o którego tre?ci zadecydujecie sami.
Jak to mawia? Bolo? "?eglarstwo to nie hobby, to sposób na ?ycie"?
Na finiszu
„Czas goni nas, goni nas, dogoni gubi nas..”. Faktem jest, ?e wi?cej ju? za nami ni? przed nami. Zaczynali?my z Lizbony - sza? poznawania, ogólna ekscytacja, przechadzka po mie?cie i w ko?cu START w kierunku Gibraltaru. Trudno ubra? w s?owa uczucia jakie towarzysz? przy pierwszym odej?ciu z portu, postawieniu pierwszego ?agla... Swoj? drog? te uczucia przewijaj? si? codziennie. Co dzie? dzieje si? co? wyj?tkowego i tak zwyczajnego zarazem. Mo?liwo?? po?egnania dnia na rei, towarzystwo delfinów, zapatrzenie w horyzont, ?egluga na rozwini?tych ?aglach rejowych, trzymanie kursu przy silnym wietrze... Mog?abym d?ugo wymienia?!
Dop?ywaj?c do Gibraltaru po prawej burcie mieli?my Afryk? oblan? ?ó?tym ?wiat?em - Ceuta. Sam Gibraltar (5.02) to przede wszystkim ogrom ska?y, pi?kne widoki, cudowna pogoda i ma?py. Zrobili?my sobie krajoznawcz? wedrówk? po skale gibraltarskiej na najdalej wysuni?ty na po?udnie skrawek Europy. Dalej ju? pod ?aglami Pogorii udali?my sie na wysp? Vulcano.W tym czasie ?wi?towali?my urodziny Tomka (09.02), odby?y si? te? zmagania wacht cz.I (11.02) oraz konkurs na miss (przebrany facet) i mistera (dziewczyna w roli faceta). P?kali?my ze ?miechu! Z okazji walentynek (14.02) - poczta :). By? to najd?u?szy odcinek morskiego rejsu - 8 dni. Mo?na by?o poczu? ?eglarski klimat. Co dzie? pusty horyzont, praca na pok?adzie, klar pod pokladem i kolejne mile morskie za nami. Wtedy niektórzy dopytywali „kiedy zawiniemy do portu?”, „daleko jeszcze?”. Teraz wi?kszo?? wola?aby zawróci? i troch? jeszcze pop?ywa?. Te 8 dni bez portu to by?a ?wietna okazja ?eby nauczy? si? takielunku, pozna? etykiet? ?eglarsk?, zwyczaje ponuj?ce na Pogorii. Przyzwyczai? si? do porannych apeli i organizacji dnia. Zapoznali?my si? z podstawowymi alarmami, równie? w nocy.
Wracaj?c do trasy - wyspa Vulcano (15.02). Pierwszy desant na pontonach- super! Sta?y grunt pod nogami, cudowny krajobraz wysp wulkanicznych, osta?ce w zatoce, na brzegu palmy. Udali?my si? grup? na szczyt wulkanu - dymi?cy krater, stoki oblane ?ó?ci? siarki i charakterystyczny zapach. Nieziemskie wra?enie! Jednak z powodu nadci?gaj?cej burzy wi?kszo?? nie zd??y?a odwiedzi? sklepu, poniewa? zarz?dzono natychmiastow? ewakuacje na statek (burza w ko?cu nas omin??a).
17.02 dop?yn?li?my na Sycyli?, do Siracusa - uroczy port na wyspie z klimatyczna starówk?. Zwiedzali?my wykopaliska archeologiczne, skorzystali?my z dóbr cywilizacji i ruszyli?my dalej, na Kret?. ?eglowa?o sie bosko - postawiony komplet ?agli rejowych. Niezapomniany widok jasnego ksi??yca pomi?dzy ?aglami, rozgwie?d?one niebo i bia?e grzbiety fal. 19.02 cz??? druga zmaga? wacht - budowle pureestyczne. Mieli?my ulepi? z puree: wachta I - pureemid? Majów; II - Pureetenon; III - Empuree State Building; IV - Opureea w Sydney. W ko?cu mo?na by?o si? przyjrze? ile ziemniaków jest w puree. Przed Kret? jeszcze Bjork i J?drek opowiadali inspiruj?ce relacje ze swoich wyjazdów w ramach wolontariatu. Genialna sprawa, porusza serca!
Port w Herakleion (23.02) z okaza?ym falochronem, twierdz? i paj?czyna uliczek. Centralny punkt - plac z fontann?, a tam nale?niki z czekolad? i owocami, pychota! Zwiedzili?my Knossos z przewodnikiem - ?ykn?li?my troch? historii. 24.02 dop?yn?li?my do Santorini - Thera Thina. Z dala miasteczka wygl?da?y jak oblodzone szczyty. Fantastyczne skaliste wybrze?e wulkaniczne, kolorowe warstwy, a na górze skupisko bia?ych domków. Cudo! Zacumowali?my do beczki, a na brzeg p?ywali?my pontonem - kilkakrotnie zalewani przez fale. Dla zrównowa?enia relaksu i pracy mieli?my test z biologii. Nie oby?o si? bez terminu poprawkowego. By? te? dzie? angielski - scenki obyczajowe i znajomo?c takielunku w j?zyku angielskim w ramach trzeciego etapu zmaga? wacht, oraz zaj?cia prowadzone przez Amerykanów - ogólnie pozytywnie.
Z Santorini skoczyli?my na Serifos (26.02). Przywita?a nas s?oneczna pogoda, cicha zatoczka i gra plenerowa - ekstra zabawa i kolejne punkty do rankingu wacht. Musieli?my dop?yn?? pontonem przy pomocy pagajów na brzeg i pó?niej zalicza? kolejne zadania. U?pi? stra?nika lin, a nast?pnie przy ich pomocy zmontowa? most linowy nad „rzek? pe?n? piranii”, udzieli? pomocy poszkodowanej Ani, która utkn??a na drzewie, zmagazynowa? s?odk? wod? w dole, skosztowa? specja?ów Obolixa, okie?zna? Pi?taszka i przy pomocy mapy zapisanej na jego plecach znale?? skarb, w ko?cu roz?mieszy? pustelnika kontempluj?cego w magicznym kr?gu i nada? sygna? dymny na ratunek. Fina? zabawy- zaliczenie k?pieli w Morzu ?rodziemnym, genialnie! Pomimo zabawy nie umkn??o zaliczenie z historii, ale dali?my rad?. Prezentacje na biologi? z Bjork te? wypad?y nie?le. Teraz zosta?y nam sprawy bardziej rozrywkowe - dopracowanie i wystawienie przedstawie?, uzupe?nienie kroniki i mapy rejsu.
W prawdzie rejs dop?ywa ko?ca i ?ezka w oku si? kr?ci, ale ja wiem, ?e to dopiero pocz?tek wielkiej przygody. Ka?dy mia? jakie? z?e chwile kiedy zm?czenie, brak snu, nadmiar puree, obowi?zki dawa?y si? we znaki, ale my?l?, ?e szal? przewa?aj? te pozytywne doznania: praca przy ?aglach, mapach, ludzie z pasj?, cudowne widoki, bezkres morza... Spe?nione marzenia. Dla takich chwil warto ?y? i pami?ta?, ?e „ka?de marzenie dane nam jest wraz z moc? potrzebn? do jego spe?nienia”.
Monika Mikicka
Czwartek & Ania
23 lutego 2008
Drugiego dnia postoju Kreta przywitala nas pieknym porankiem. Wymarzony dzien na wyprawe za miasto. Dzisiaj naszym celem byly slynne ruiny minojskiego palacu w Knossos, polozone zaraz za naszym obecnym portem postoju, Heraklionem. Nadzieje byly duze - jak sie okazalo pozniej - zbyt duze. Lekko usypiajaca swoim opowiadaniem przewodnik, teren ograniczony przez wszechobecne barierki a takze
swiadomosc, ze wiekszosc zabytkow jest zrekonstruowana, sprawily, ze opuszczalismy Knossos z uczuciem lekkiego niedosytu. W dawnym krolestwie Minosa dzis wladze sprawuja handlarze pamiatek. Ciezko dopatrzec sie reminescencji mitycznej swietnosci palacu. Cale szczescie, na statku dzieja sie rzeczy o wiele ciekawsze. Jak wiadomo, w porcie statki rdzewieja a marynarze schodza na psy, wiec zaloga czeka z niecierpliwoscia
na wyjscie w morze. Na razie nikt nie dopuszcza do siebie mysli o tym, ze
koniec zbliza sie nieuchronnie, tym bardziej ze tempo zycia na statku jest coraz
bardziej intensywne. Zaliczenia, sprawdziany, prezentacje, spektakle -
wszystko bedzie mialo swoj final w tym tygodniu. Jutro powinnismy byc na Santorini, wiec jesli tylko bedzie to mozliwe, stamtad sie odezwiemy. W drodze do Aten planujemy jeszcze wizyte na jakiejs mniejszej cykladzkiej wysepce. Pozdrowienia - zaloga XIV SpZ.
Zdjecia
Monika Mikicka
22 lutego 2008
Od Gibraltaru buja?o nami do?? mocno, co pot?gowa?o dolegliwo?ci spowodowane chorob? morsk?. Jednak bardzo widoczny by? urok sztormowej pogody. Morze, na którego powierzchni tworzy si? pienista kipiel, po?era dziób, a potem przelewa si? ku rufie. Uwielbiam moment kiedy dziób wspina si? na wa? wody, bukszpryt zdaje si? si?ga? chmur, chwil? trwa w zawieszeniu, a potem niczym hu?tawka bez obci??enia z drugiej strony ciska na dó?- ?up. Bosko! Aczkolwiek warto doda?, ?e jest to kluczowy moment na wymioty, niestety.
Teraz, kiedy morze jest spokojne, a Pogoria lekko ko?ysze si? na fali, trwa czas seryjnych morderstw. „Zabijamy” z zimn? krwi? w najmniej oczekiwanym momencie. O co chodzi? To taka gra... Ka?dy losowa? trzy kartki (imi? i nazwisko ofiary, przedmiot, narz?dzie). Zadanie polega na „zabiciu” delikwenta wylosowanym przedmiotem w wyznaczonym miejscu. Ja np. musz? unicestwi? Mariusza (nasz lekarz) kablem od rzutnika pod sto?em oficerskim. Myk polega na tym, ?eby zbrodnia odby?a si? bez ?wiadków. Nakombinowa? musz? si? osoby, które maj? np. zabi? kapitana fartuchem Mirka (kucharza) w ?azience dziobowej, albo odkurzaczem na bukszprycie. Nie wspomn? o morderstwie wiadrem na bombramrei. Kupa ?miechu, ale trzeba przyzna?, ?e ci??ko wyci?gn?c kogo? sam na sam ?eby pogada?, bo od razu s?ycha?: „Chcesz mnie zabi??”. Oprócz „mordercy” pracujemy nad scenkami stymuluj?cymi sytuacje wymagaj?ce u?ycia pierwszej pomocy, prezentacjami z ochrony ?rodowiska, przedstawieniem (dram?), filmem z rejsu i w ogóle, w ogóle. Dodajmy do tego codzienne lekcje (3h), zmienne wachty, posi?ki, nauk? takielunku i w?z?ów, sen, osobisty klar... W?a?nie... dlatego nie odró?niam poniedzia?ku od czwartku, a mo?e wtorku?
W ka?dym razie dzi? (11.02) odby?y si? zmagania wacht (cz. I). Najpierw zdemontowany prewenter pos?u?y? jako lina do przeci?gania. Potem: kto najd?u?ej b?dzie gwizda? gwizdkiem od pasa ratunkowego. By?o te? karmienie kisielem w jednej koszulce. Najbardziej zaanga?owali?my si? w przeci?ganie liny. Rywalizacja by?a zaci?ta i jaka eksplozja emocji! Suma sumarum po dzisiejszych zmaganiach kwalifikacja wygl?da nast?puj?co:
1) wachta III 2) wachta II 3) wachta I 4) wachta IV.
Na kolacj? pierogi ruskie - ku pokrzepieniu mi??ni. Pychota. ;)
Olek Bartusek
W owych dniach lutowych roku panjskiego 2008 statek „Pogorij?” ochrzczon, rejs przez Heraklesowe S?upy w stron? wschodz?ce na niebosk?on Heliosa si? wyda?. Dowódc? tej?e ?ajby Wojciech Wilkiem przezwany by?, a ku pomocy swojej czterech oficjerów mia?. A zwali si? oni kolejno tak: Krzysztof za Wielkiej Wody przyby?y, Pjotr, który Ojcem Rozwoju i Edukacji dziatków w rejs p?yn?cych powierzony zosta?, kolejny Piotr co na jednym ze S?upów Heraklesowych 200 ?witów i zachodów s?o?ca swego czasu przebywa? i Woyciech z rodu wielmo?nych Bollów wys?awiany, który Z?otoustym zosta? w rejsie wybrany. Z innych osobjisto?ci, co na „Pogorij?” si? zaokr?towa?y wymieni? nale?y: kowala statkowego Henryka, ochmistrza Miros?awa oraz b??dnego rycerza Don Pipsono ze swym wjernym giermkiem J?drzejem. Ochmistrz Mirek od wielu zim ju? za?ogi na statku ?ywi? i swym kunszcie równych nie mia?. Kowal Heniu tak?e ?aglow? ?ód? na wskro? zna? i miejsca by nie by?o, na którym uwagi zacnej by nie skupi?. Don Pipsono – w wielu krajach od s?awy nie mog?cy si? op?dzi? – w nauki giermka J?drzeja przyj??, a ballady o przygodach w poskramianiu stwora ognjistego pod pok?adem swój bar?og maj?cego nie jedno manuskryptum by zaj??y. A sam Pipsono coraz to nowe bestije wymy?la? na postrach hersztów kohort , cho? oni – o g?upcy! – jedynie m?yny wietrzne widzieli. O samych hersztach za? za chwil?, teraz waszmo?ci inne. W rejs wybitni Mistrzowie w swych dziedzinach zabrani zostali, a zadanie im nader trudne postawiono by m?odocianych w rejs na statku p?yn?cych wiedzy i grzeczno?ci rozwijali. A do grona Mistrzów nale?eli: Bjork o wszelijakim stworzeniu Pa?skim ucz?ca, Anna pi?kno czasów zamierzch?ych wyk?adaj?ca i Czwarty Dzie? Tygodnia, który nauk najpi?kniejsych filozofii i matematyki sta? si? wyk?adni?. Znachor Mariusz w medycznych sztukach wyszkolonych dba? z ca?ych si? swoich by za?oga w dobrym pozosta?a zdrowiu. Rejs w mie?cie Lizbona si? rozpocz??, gdzie za?oga w cztery wspomniane ju? kohorty podzielona zosta?a. Kohorcie ka?dej jednego herszta przydano, by ten porz?dek i dyscyplin? w?ród za?ogi trzyma?. A byli to: Ewa, Filip i Andrzej. Pr?dko w roli si? swojej odnale?li i funkcje zaszczytnie sprawowali. I tak statek w rejs wyp?yn??, a w dzienniku okr?towym jak wyczaj i tradycja ka?e przeznaczenia nie wpisano – jednak pono? w stron? w?skiego gard?a Gibraltaru si? uda?. A ja tam czwartym hersztem by?em, puree jad?em i napój brzoskwiniowy pi?em.
Kacper Rudzinski
22 lutego 2008
Monotoni? dzisiejszej wachty nawigacyjnej przewa? o czternastej oficer - Bolo. Polecenia by?y jasne - ‘wycieczka’ (bynajmniej nie turystyczna) na rej? marsla dolnego. Turystyk? bowiem nie mo?na nazwa? konieczno?ci sklarowania ?agla, który wczoraj w trakcie nocnej wachty, zosta? ?ci?gni?ty.
Na rej? wybra?a si? ekipa starych wyjadaczy i nas - nowicjuszy. Z nowych osób poszed?em ja, Owsik i Miko?aj. Sprawa z pozoru b?aha- zacz??a powoli urasta? do ca?kiem powa?nej. Marsel dolny znajdowa? si? wy?ej ni? wchodzili?my podczas ?wicze? w porcie. Na dodatek p?yn?li?my wi?c si?a rzeczy Pogori? „nieco” buja?o. Niczym nadzwyczajnym by?o to, ze nasz Kochany Owsik rwa?a si? na gór?, nie wiedz?c nawet co mamy dok?adnie zrobi?. Ale co ona b?dzie po?wi?ca? czas na takie drobnostki w porównaniu z mo?liwo?ci? pochodzenia po rei.
Podzielili?my si? na dwie grupy. Po jednej stronie znalaz?em si? ja Ania, Marta i Owsik, a po drugiej Andrzej, Czwartek oraz Miko?aj. Na pocz?tku by?o ?atwo. Dopiero po wej?ciu na drabin? tu? przy samej rei marsla zacz??y si? dla mnie schody. Trzeba by?o wykona? du?y krok na pert?, przepinaj?c si? jednocze?nie ze stalówki wanty do life-liny na samej rei. Mia?em chwil? niepewno?ci, no ale jako? si? uda?o i w ko?cu patrzy?em ju? na wszystko z góry. Przyznam, ?e nies?ychane jest uczucie, gdy otaczaj?cy ?wiat ogl?da si? wisz?c na brzuchu na wysoko?ci kilkunastu metrów ponad pok?adem. Samo sklarowanie ?agla, które by?o celem wspólnej wycieczki, okaza?o si? trudniejsze ni? nam si? wydawa?o. Wymaga?o to odpowiedniego u?o?enia marsla dolnego, który wcale nie chcia? si? mnie s?ucha?.
Po pewnym czasie, cz?owiek przyzwyczaja si? do przechy?ów i nie chce schodzi? na dó?. No ale có?, ostatecznie przyszed? na nas czas, co sprawi?o Asi-Owsikowi straszny zawód. Widocznie poczu?a si? tam jak u siebie.
To by by?o na tyle z mojej relacji pierwszego wej?cia na reje, które odby?o si? bez ?adnych przykrych wypadków i nieporozumie?. Wszyscy wrócili na pok?ad zdrowi, a nowicjusze (w tym ja) szcz??liwi.
Tomasz 'Czwartek' Piatek
22 lutego 2008
S? takie chwile w ?yciu cz?owieka, kiedy u?wiadamia sobie ?e jest ju? doros?y. Zdarza si? to w wieku 18 lat, 25 lat czy nawet 40 lat. Mo?e to by? zdana matura, pierwsze dziecko czy te? zbudowany w?asny dom. Ja te chwile prze?ywam teraz.
Kiedy schodzi?em z pok?adu Pogorii po VII Szkole pod ?aglami zdaj?c sobie spraw? ?e nie wróc? ju? tutaj w roli ucznia, narodzi?o si? marzenie powrotu we wcieleniu nauczycielskim. I co? Siedz? teraz w mesie oficerskiej popijaj?c herbat?, siedz? nad klawiatur? i wci?? nie mog? do ko?ca w to wszystko uwierzy?. Min??o co prawda kilka lat od tamtej chwili, ale i tak decyzja o w??czeniu mnie do kadry XIV Szko?y pod ?aglami by?a dla mnie sporym szokiem. I mimo wszystkich przeszkód i obaw, marzenie spe?nia si? i wygl?da tak, jak to sobie od zawsze wyobra?a?em.
Narzekanie jest w moim przypadku na pewno nie na miejscu, ale chwile próby przychodz? cz?sto. Przede wszystkim bardzo trudno wyrobi? sobie prawdziwy (oparty na szacunku, a nie na zakazach i karach) autorytet u osób, które s? niewiele przecie? m?odsi ode mnie. Opieraj?c si? wy??cznie na swoim do?wiadczeniu ?eglarskim nie zajdzie si? daleko. Drug? rzecz? jest kwestia edukacyjna. Ci??ko jest wykrzesa? z niewyspanych, zm?czonych za?ogantów cho? iskr? entuzjazmu i w?asnej inicjatywy. Ca?e szcz??cie ja sam z ka?d? lekcj? czuj? si? coraz pewniej, a to chyba podnosi poziom zainteresowania zaj?ciami u uczniów. Ostatnia sprawa, najbardziej ju? b?aha, to jednak ta cz??? mnie która ca?y czas chc? szale?, przebiera? si? i siedzie? do pó?na w nocy gadaj?c zamiast przygotowywa? zaj?cia czy dawa? korepetycje z matematyki. No ale nie bez powodu napisa?em o tej doros?o?ci na pocz?tku (mam nadziej? ?e to jednak ona, a nie zwyczajna staro??).
Sko?czenie opisu belferskiej doli w tym momencie by?oby nie fair. Bo to co daje udzia? w takiej wyprawie jest nie do opisania. Raz ?e rozwijam si? sam na trzech frontach (edukacyjnym, organizatorskim i ?eglarskim). Ale dwa – co wa?niejsze - chodzi o uczniów. I poczucie, ?e za prac? któr? wykona?a kadra na mojej Szkole pod ?aglami mog? zrewan?owa? si? dok?adnie tym samym, przekazuj?c wszystko to czego od nich si? nauczy?em. Brzmi mo?e troch? górnolotnie, ale dla mnie skala jest ogromna. Jasne, ?e cz??? z nich ma to wszystko kompletnie gdzie?, bo przyjecha?a tutaj na wycieczk? turystyczn?. Ale warto to robi? dla tych paru ludzi, którzy maj? szans? zosta? w Stowarzyszeniu na d?u?ej, tak jak ja zosta?em.
Parafrazuj?c wi?c znan? reklam? mo?na by napisa? „Przygotowanie zaj?? na temat konformizmu – 3 godziny. Narysowanie na brystolu schematów eksperymentów z psychologii spo?ecznej – 30 minut. Dyskusja na temat ostatnich zaj?? na psiej wachcie o 3 rano – bezcenna”.
Marta 'Bjooork' Markiewicz
Nam jako kadrze w trakcie d?ugiego „przelotu” przyby?o obowi?zków zwi?zanych z edukacj?. Bycie nauczycielem na szkole to zupe?nie nowe doznanie. Jak si? mo?na domy?la? na pok?adzie Pogorii trudno znale?? typow? klas? z tablic?- substytutem jest „klasa” na ?ródokr?ciu- pomieszczenie w nadbudówce dziobowej. Przy wi?kszej fali tylko nieliczni s? w stanie znie?? jej uciekaj?c? spod stóp pod?og? i chybocz?cy si? za bulajem horyzont. Dla nauczyciela spod bia?ych siwków wyzwaniem jest równie? zm?czenie- w?asne i samych uczestników. Ju? po pierwszych dwóch dniach edukacyjnych przekonali?my si? , ?e zaj?cia musz? by? ?ywe. Tylko odpowiednie „fajerwerki” i inne „bojowe” zadania podczas lekcji by?y w stanie zach?ci? m?odych do my?lenia. Wyzwanie nie lada. A bior?c pod uwag?, ?e nie wszyscy chcieli i potrafili „szanowa?” swój sen, ka?da z lekcji stawa?a si? ma?? batali? o przytomne umys?y. Nic to – nawet gdy padali?my w boju z Morfeuszem, jak Lord Nelson pod Trafalgarem (który przed Gibraltarem mieli?my na trawersie), to Victoria by?a zawsze po naszej stronie.
By? 12 lutego- ?aglowiec szkolny- Pogoria- wspierany silnikiem g?adko sun?? po roziskrzonym morzu. Nic nie zapowiada?o zbiegu dziwnych wydarze?, które mia?y nast?pi? tego pami?tnego dnia.
Ju? w pierwszych promieniach S?o?ca, ?lizgaj?cych si? po takielunku statku, m?oda za?oga ujrza?a buty. Niczym niegdysiejsi piraci- na fok rei smutnie wisia?y buty typu mountain-trekking. Delikatne bujanie ?aglowca wprawia?o je w rytmiczne ruchy „tam i z powrotem”. Nikt nie wiedzia? jak wyw?drowa?y one spod pok?adu. Kto, komu i dlaczego sp?ata? takiego figla. Za?oga po cichu podejrzewa?a I mechanika- Don Pipsona, mszcz?cego si? w ten sposób za niebotyczny chaos panuj?cy na kojach m?odzie?y oraz do?? znaczn? populacj? „skunksów”, które zamieszka?y w pogoriowych bakistach. Cz??? natomiast przypuszcza?a, ?e statek opanowa?y duchy a buty w ramach wietrzenia same z siebie wysz?y zaczerpa? ?wie?ego morskiego powietrza. Ostatecznie jednak interwencja oficera oraz „starszego” IV wachty zako?czy?a dywagacje i pozwoli?a na bezpieczny powrót rzeczonych na pok?ad. Nie by? to jedna koniec dziwów.
Wachta nawigacyjna rozpoczynaj?ca si? o 12, okaza?a si? pechow? dla IV of Bola i jego za?ogi. Przez godzin? wszystko sz?o jak w najlepszym porz?dku- oko prawe, oko lewe i o dziwo tak?e sternik bez zastrze?e? realizowali powierzone im zadania. Oficer sta? wi?c na nas?onecznionym mostku bacznie nadzoruj?c „bezfunkcyjn?” cz??? wachty, która uczy?a si? wybijania szklanek. W pewnym momencie nadwachtowy Andrzej zamar?. Pod wyznacznikiem statkowego t?tna- okr?towym dzwonem z sercem na d?oni sta? Kacper. Oddzielone od matecznika, a? nie wybi?o do obiadu kolejnych szklanek. Wiadome by?o jednak, ?e statek- ma?y skrawek Polski na bezkresnym morzu, nie móg? pozosta? bez swego pulsu. Ostatecznie, dzi?ki wysi?kowi zespo?u kardiochirurgów- mechaników, uda?o si? pacjenta reanimowa?.
Zastanawiacie si? co takiego spowodowa?o splot tak dziwnych okoliczno?ci na pok?adzie Pogorii. Moja teoria jest jedna- sprawc? z pewno?ci? by? w?adca mórz i oceanów- sam boski Neptun. Rozw?cieczony, ?e przekraczaj?ca o 03:47 dystans 1000 Mm za?oga Pogorii, nie uczci?a wydarzenia nale?ycie i zbagatelizowa?a ho?dy mu nale?ne.
Bjoork
20 lutego 2008
Pogoria znajduje si? 200 mil morskich od portu Heraklion na Krecie - kolejnego etapu 14. Szko?y pod ?aglami.
Gadget
19 lutego 2008
Za?oga Szko?y pod ?aglami po d?ugiej ?egludze bezpiecznie dotar?a do Syrakuz na Sycylii, gdzie do grona kadry do??czy?a nauczycielka Ania Pi?at. Niestety nie uda?o si? im wys?a? przygotowanych relacji - obiecali nadrobi? zaleg?o?ci z Krety, gdzie w tej chwili zmierzaj?. Z planu podró?y (wskutek niekorzystnych warunków atmosferycznych na pocz?tku rejsu) musia?a znikn?? Malta. Mimo to za?oga w doskona?ych humorach kontynuuje wypraw?.
Czwartek
15 lutego 2008
Zatrzymali?my si? na chwil? w Vulcano. Planujemy zdobycie szczytu i krótkie zaj?cia o wulkanach. Po o?miu dniach w morzu za?oga jest ju? ca?kowicie zintegrowana i "zmarynizowana". Wieczorem bierzemy kurs na Syrakuzy (licz?c na mi?? odmian? od wiatru z E). Stamt?d prze?lemy kolejne relacje. Pozdrawiamy! Za?oga.
Bjooork
3 lutego 2008
Pierwszy dzie? ?eglugi na Pogorii. Za?oga XIV Szko?y pod ?aglami po wyp?yni?ciu z uj?cia Rio Tejo obra?a kurs na „Przyl?dek ciep?ych gaci”. Pierwsze morskie do?wiadczenia to wiatr od dziobu, ca?kiem spora fala i znienawidzone przez nowicjuszy- bujanie. Pierwsze ho?dy dla Neptuna oddane jeszcze przed podniesieniem bandery. Podczas porannego apelu Ojciec Dyrektor og?asza pierwszy dzie? zaj?? edukacyjnych- lekcja no 1 „Rzygamy po zawietrznej”, no 2 „Pijemy du?o wody, aby si? nie odwodni?”, no 3 „Ubieramy si? ciep?o”. Prozaiczne na l?dzie, czapki i r?kawiczki na morzu szybko staj? si? towarem pierwszej potrzeby. Zw?aszcza, ?e na rufie Pogorii szybko rozrasta si? populacja nowego gatunku. Kolonia „fok”- gatunku roboczo nazwanego Focus epezeticus- sk?ada si? z tych, którzy najci??ej przechodz? chorob? morsk? i za nic w ?wiecie nie chc? zej?? pod pok?ad. Choroba u niektórych mija do po?udnia inni natomiast cierpi? jeszcze kilka lub kilkana?cie godzin- oby do portu. Do Gibraltaru zasta?o ponad 100 mil. Chorym nie pomagaj? t?umaczenia, ?e jest choroba morska to wbrew pozorom to ca?kiem zdrowy objaw i dowód na to, ?e nie maj? problemów z b??dnikiem. Mi?dzy kolejnym „uzewn?trznianiem si?” stwierdzaj?, ?e taka wiedza nie pomaga.
Oficer IV wachty Wojtek Maleika- zwany Bolem- stara si? podtrzymywa? towarzystwo na duchu. W ramach rozlu?niania „chorej” atmosfery sypie dialogami ze Shreka, opowiada o dotychczasowych rejsach oraz obowi?zkowo o ?yciu i jego przejawach. Czas w doborowym sk?adzie mija nam niezwykle szybko.
Ostatecznie na obiad dotarli najtwardsi- w mesie, a? dwa stoliki zape?niaj? si? za?og?. To sporo jak na takie warunki.
4 lutego 2008
Pierwszy dzie? zaj?? szkolnych. Lekcje mijaj? szybko i przyjemnie a za?oga nie wykazuje oznak zm?czenia wczorajsz? chorob?. Ku naszej uciesze wi?kszo?? m?odych marynarzy jest aktywna i ch?tnie odpowiada na pytania.
Po zaj?ciach wracamy na wacht? nawigacyjn?. Pierwsze zadanie bojowe- trzeba wej?? na rej? marsla dolnego i sklarowa? ?agiel, który zrzucili?my podczas psiaka. Wybieramy si? siln? ekip? szkol?cych i szkolonych- Ania, Czwartek, Bjooork, a z uczniów Andrzej, Asia- Owsik, Miko?aj oraz Kacper. Sprawnie wdrapujemy si? ku smutnie wisz?cemu marslowi. Szybko uk?adamy go do snu na rei a potem jeszcze chwil? podziwiamy widoki. Na horyzoncie majacz? sylwetki statków handlowych- „chcia?em by? marynarzem, chcia?em mie? tatua?e...” ko?acze si? po g?owie. Ale szybko wracam do rzeczywisto?ci- „ Halo!! Jakim marynarzem, jakie tatua?e ??!!”. Schodzimy na pok?ad i na ziemi?- o 16 odbieram kambuz. Dzi? si? w ko?cu wy?pimy :]
Adam Rynowiecki, wachta II
1 lutego 2008
Witam wszystkich zmartwionych rodziców na pierwszej relacji z XIV Szko?y Pod ?aglami na trasie Lizbona-Ateny. Na pocz?tku nale?y uspokoi?, ?e wszyscy pasa?erowie czuj? ju? si? dobrze. Ale, ale… zacznijmy od pocz?tku.
Gdy wsiada?em do autobusu w Poznaniu oko?o godziny 01:00 (pó?no, z uwagi na opó?nienia na trasie) wi?kszo?? ju? spa?a. Bez problemów dotarli?my do lotniska w Berlinie. Tam te? bez problemów zdali?my baga? (mimo ci??aru nieco wi?kszego od przepisowych 20 kg) oraz otrzymali?my koszulki z logo Sp?. Po odprawie osobistej udali?my si? do sklepu bezc?owego, jednak bez wi?kszych zakupów. W?a?ciwie wi?kszo?? osób czeka?a w poczekalni umilaj?c sobie czas ?piewaniem szant i polskich piosenek z akompaniamentem gitary. Po otwarciu bramek wst?pili?my na pok?ad samolotu. Lot by? udany, l?dowanie szcz??liwe. Na lotnisku w Lizbonie odebrali?my baga? (na chwil? „zagin??” baga? dwóch osób, ale odnalaz? si? szybko) i wsiedli?my do autobusu, który zabra? nas do portu.
Pierwsze wra?enia, które podziela?a wi?kszo?? pasa?erów zawiera?y si? w s?owach „jakie to ma?e…” – mowa oczywi?cie o Pogorii. Wypakowali?my si? na nabrze?e ze swoimi ci??kimi baga?ami gdzie zostali?my rozdzieleni do kajut. Zej?cie na pok?ad nie by?o ?atw? spraw?, trapy by?y naprawd? strome. Sam nieomal sko?czy?bym na pod?odze pod pok?adem po tym jak worek zablokowa? si? na schodach zej?ciówki dziobowej i usi?owa? mnie zepchn??. Nie da?em si? ;)
Pierwsze godziny up?yn??y wszystkim na poznawaniu statku i za?ogi oraz rozpakowywaniu baga?u. Ogl?dziny wykaza?y, ?e na statku jest znacznie wi?cej miejsca ni? wydaje si? z zewn?trz. Wszystkie kajuty by?y odnowione, koje wygodne. Zosta?a powo?ana do ?ycia pierwsza wachta kambuzowa, która zaj??a si? przygotowaniem obiadu (ziemniaki i bigos).
Zaraz po posi?ku zebrali?my si? na rufie na apel, gdzie podzielono nas na wachty, grupy edukacyjne, wyja?niono podstawowe zasady obowi?zuj?ce na statku (dotycz?ce g?ównie w?z?a sanitarnego) oraz przedstawiono ca?? za?og?. Od godziny 15:30 rozpoczyna?y si? szkolenia ?eglarskie prowadzone przez oficerów wacht. Na pierwszy ogie? wymienili?my sobie nazwy wszystkich ?agli i masztów, pó?niej ?wiczyli?my w?ze? ratowniczy, klarowanie lin oraz obs?ug? pontonu. W mi?dzyczasie przyby?a grupa z Ameryki, która wywo?a?a powszechne zdziwienie, gdy? zabra?a ze sob?… dwie deskorolki. Ponadto wszyscy zjedli kolacj?, a pó?niej wiele osób skorzysta?o z czasu wolnego, w którym mogli?my odwiedzi? miasto. Reszta, która pozosta?a na pok?adzie ?piewa?a lub zaj??a si? swoimi sprawami. Przyby?y do nas te? zapasy jedzenia i wody, które przetransportowali?my do kambuza formuj?c ta?moci?g.
2 lutego 2008
Dzie? rozpocz?? si? pobudk? o godzinie 7:00, po klarze osobistym i ?niadaniu (jajecznica) zosta? og?oszony tradycyjnie apel poranny z wci?gni?ciem bandery. Nast?pnie rozpocz??o si? szkolenie ?eglarskie, ale ju? w znacznie ciekawszej postacie – pierwszego wej?cia na reje. Poprzedzi? je test sprawno?ciowy i rozdanie szelek oraz, oczywi?cie, przedstawienie elementarnych zasad, których nale?y si? trzyma? tak mocno jak want. Pierwszy wspi?? si? Tomek Pi?tek zwany Czwartkiem, który by? pomocnikiem naszego oficera Piotrka Królaka. Pó?niej znaczna cz??? wachty (nie wszyscy byli ch?tni) powoli wspi??a si? na wysoko?? oko?o siedmiu metrów nad pok?adem. Nie by?o to tak przera?aj?ce jak si? wydawa?o z do?u, a widok by? naprawd? pi?kny. Nieco trudniejsze by?o zej?cie, ale w gruncie rzeczy nie nale?a?o do najbardziej karko?omnych wyczynów. Po zej?ciu z masztu odwiedzili?my jeszcze bukszpryt. W czasie gdy inne wachty zmaga?y si? jeszcze z wysoko?ciami wolne osoby mia?y czas na zadanie gradu pyta? dotycz?cych Pogorii.
Gdy szkolenie dobieg?o ko?ca ca?a za?oga uda?a si? na zwiedzanie Lizbony. Przejechali?my tramwajem na Plac Handlowy a nast?pnie wspi?li?my si? na gór? do twierdzy. Tam otrzymali?my czas wolny, sp?dzony na fotografowaniu (bo widoki by?y zachwycaj?ce), podziwianiu przyrody (g?ównie kotów i trzech pawi) oraz s?uchaniu koncertu gitarowego lokalnego artysty. Pó?niej grupa podzieli?a si? na dwie cz??ci – jedna wybra?a czas wolny, druga zwiedzanie klasztoru i pomnika Henryka ?eglarza w dzielnicy Belem. Na miejsce udali?my si? komunikacj? tramwajow?, która mia?a drobne problemy z nie zamykaj?cymi si? drzwiami. Spowodowa?o to, ?e przybyli?my tam do?? pó?no i mieli?my ma?o czasu na zwiedzanie. Jednak ca?y trud nie by? daremny, bo klasztor okaza? si? by? naprawd? zachwycaj?cy architektonicznie.
Po powrocie mieli?my obj?? s?u?b? gospodarcz?, zwan? przez wszystkich kambuzem. Musia?o to jednak poczeka? – og?oszono pod rz?d dwa alarmy: najpierw próbny opuszczenia statku, nast?pnie manewrowy, podczas którego opu?cili?my port w Lizbonie. Nasza s?u?ba w kuchni up?yn??a nawet spokojnie, przechy?y nie by?y jeszcze tak du?e aby zak?óci? przebieg wachty.
Po zako?czeniu klaru wi?kszo?? za?ogi uda?a si? na pok?ad w celu skonsumowania czekolady – wiadomo ?e podniesienie poziomu cukru ?agodzi skutki choroby morskiej. Gdy zapad?a noc na niebie ukaza?y si? gwiazdy – chyba niewiele jest miejsc na ?wiecie z których tak wyra?nie je wida?. Przebywanie na pok?adzie by?o przyjemne, Piotrek Królak umila? czas morskimi opowie?ciami i odpowiada? na nasze pytania.
3 lutego 2008
Ten dzie? rozpocz?? si? niez?ymi przechy?ami. Oczywi?cie wilki morskie prawdopodobnie uzna?yby to za ma?? falk?, ale dla nas, szczurów l?dowych by?o to ju? mniej ciekawe. Nocna wachta postawi?a dwa ?agle, które z?apa?y nieco wiatru.
Kambuz, który kontynuowali?my dzielnie nie by? ju? taki prosty, gdy? po?ow? wachty zabra? nam Neptun. Nie by?o to szczególnie odczuwalne – reszta za?ogi te? nie mia?a ochoty na ?niadanie. Gdy wyszed?em na pok?ad moim oczom ukaza? si? istny poligon, przynajmniej po?owa za?ogi nie zdradza?a ju? szczególnego entuzjazmu. Pozycj? stoj?c? utrzymywali oficerowie, kilka osób z wachty nawigacyjnej i nieliczne przypadki z innych grup. Kilka przypadków le?a?o na pok?adzie ju? na tyle d?ugo, ?e trzeba by?o je czym pr?dzej zabra? na dó?. Wi?kszym problemem podczas choroby morskiej jest wyzi?bienie organizmu podczas zalegania na pok?adzie niczym foki, ni? same dolegliwo?ci. Dlatego czasami m?drzej pozosta? pod pok?adem drzemi?c na koi, co uczyni?a ta cz??? za?ogi, która nie przebywa?a na rufie.
Dalsza cz??? dnia up?yn??a ju? wi?kszo?ci na sk?adaniu pok?onów Neptunowi. Przechy?y by?y ju? na tyle du?e, ?e podczas sprz?tanie kuchni po obiedzie razem z koleg? ?lizgali?my si? po pod?odze od jednej ?ciany do drugiej. Zwa?aj?c na ograniczenie stanu wachty do ?redniej warto?ci 3,5 osoby sztuk? by?o wyrobienie si? do godziny 16:00 kiedy to przejmowali?my nawigacj?.
To chyba najciekawsza ze wszystkich s?u?b. Patrzenie na radar mo?e si? dla niektórych wyda? nu??ce, ale wynagrodzeniem za to jest pó?niejsze oznaczanie kursu i uzupe?nianie dziennika. Stanie na oku jest chyba gorsze, bo trzeba si? wpatrywa? w ciemno?ci przed tob? w poszukiwaniu ?wiate? nawigacyjnyh innych statków. Najlepsza zabawa jest za ko?em sterowym – czuje si? wtedy ?e trzyma si? kontrol? nad statkiem i po?rednio nad prac? ca?ej za?ogi. Trzymanie kursu na wprost nie jest takie proste jak si? wydaje, ale po nabraniu wprawy jest to ju? ?atwiejsze.
4 lutego 2008
Dzisiaj wachta ?witowa, to jest nawigacja od 0400 do 0800. My?la?em ?e b?d? problemy ze wstaniem, ale nie okaza?y si? one wielk? przeszkod?. W?a?ciwie pierwsze 3 godziny by? nader spokojne. Ciekawie zacz??o si? robi? o 0700 – do naszych obowi?zków nale?a?o przeprowadzenie pobudki. Ostatecznie zdecydowali?my si? na fragment „Wake up” zespo?u Rage Against The Machine oraz humorystycznym (mamy nadziej?) komunikatem o napotkanej chmurze tsunami (zauwa?onej przez Karolin?) o delfinach (które widzieli?my naprawd?) i waleniach. Po pobudce wiatr ustabilizowa? si? na tyle ?e mogli?my podnie?? dwa sztaksle opuszczone przez poprzedni? wacht?. O godzinie 0800 musieli?my obs?u?y? apel, czyli ponie?? bander? i wybi? na dzwonie pok?adowym 4 szklanki.
Po ?niadanku i klarze osobistym zostali?my zaproszeni na lekcje w grupach. Wszyscy odbyli lekcj? retoryki z Ani?, ekologi? z Bjooork’em i histori? Gibraltaru z Czwartkiem. Po zaj?ciach wszyscy zjedli obiad i udali si? do pe?nienia swoich obowi?zków. Nale?y zaznaczy?, ?e choroba morska przesz?a ju? w?a?ciwie ca?ej za?odze, nieliczne osoby odczuwa?y jeszcze drobne md?o?ci, ale prawie nikt nie k?ania? si? w pas Neptunowi. Jak przyjemnie jest zobaczy? wszystkich w dobrym zdrowiu.
O 1515 otrzymali?my od bosmana prace do wykonania. Wyci?gn?li?my spod pok?adu zapasowe ?agle, umyli?my odbijacze i starli?my farb? z pok?adu. Zaj?cia by?y przyjemne, bo zrobi?o si? naprawd? ciep?o, s?o?ce grza?o a wiaterek mi?o sch?adza?. Po sko?czonych zadaniach sp?dzili?my mi?e chwile na pok?adzie, pograli?my na gitarze i udali?my si? na kolacj?, na któr? zaserwowano… pierogi z jagodami! Wszyscy zjedli ten wspania?y posi?ek i b?agali o dok?adk?.
Aktualnie dop?ywamy do Gibraltaru, p?yniemy na silniku, pogoda jest ?wietna- ciep?o, lekki wiatr. Gdyby nie to ?e jest noc to zapewne ?wieci?oby s?o?ce. Do portu zawiniemy rano i zatrzymamy si? w nim, w zale?no?ci od warunków, na 10 godzin lub nawet na 2-3 dni. Pó?niej obieramy kurs na Malt?, b?dzie to ju? d?u?szy przelot na który chyba wszyscy czekaj? z niecierpliwo?ci?. Ko?cz? relacj?, ahoj!